O 6:10 budzik zadzwonił. Musiałem wstawać, mimo że mam wolne
od studiów do końca miesiąca. Jednak rehabilitacja ręki po zwichnięciu nie może
czekać. Poćwiczyłem w szpitalu w Zawierciu, przeszedłem tradycyjne terapie i
wróciłem w końcu do domu.
Myślałem, że pedometr dzisiaj już nie dotrze, bo po przyjeździe nie zastałem go
na biurku. A jednak nieco później pojawiła się listonoszka z przesyłką :)
Sprzęt może nie jest zaawansowany, jak te drogie super wypasione pedometry. Nie
liczy czasu marszu ani prędkości, ale to mi nie przeszkadza ani trochę.
Wyszedłem się przejść testowo na miasto. Przeszedłem obok mojego dawnego
liceum, potem przez park i centrum miasta. Było całkiem ciepło, chociaż
miejscami wiał lodowaty wiatr. Do tego pozytywnie nastrajające słońce i muzyka
w słuchawkach :)
W sumie przeszedłem 3.9
kilometra, robiąc 6523 kroki i spalając 257 kalorii. Wyniki nie imponują, ale
jak na początek i tak nieźle :) Szedłem szybkim marszem, do którego nie jestem przyzwyczajony – z tego powodu już pod koniec trasu odczuwałem kolana. To mnie
jednak wcale nie zraża.
Wkrótce kolejne wpisy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz