Dziś dodaję tę notkę, bo wczoraj późno wróciłem
do domu i nie mogłem już.
Nareszcie ustąpiły te przeklęte mrozy. W końcu prawdziwie wiosenna pogoda
:)
Zjawiliśmy się z tatą po 15:30 w Białej Wielkiej. Chciałem zrobić zdjęcia
grzybom nadrzewnym i dodać relację na stronę grzybową, ale nie znajdywałem ich
i robiłem tylko kilka zdjęć na bloga.
Drogi były miejscami bardzo błotniste.
Musieliśmy iść poboczem, żeby nie nalepiło się do butów zbyt wiele błota.
W końcu
można było maszerować w cienkiej kurtce i cienkiej bluzie pod spodem. Bluzę
założyłem, bo marcowa pogoda jest fałszywa i wiało.
Przez leśny wyrąb, leśną drogę i jakieś chaszcze doszliśmy do stawów w
Białej Wielkiej. Po drodze spotkaliśmy dzięcioła, który przeleciał nam przed
oczami. W oddali krzyczały żurawie, a nad stawami rybitwy. Stał tam też stary
spychacz pamiętający jeszcze Stalina (Staliniec) :)
Na zakończenie spaceru zjedliśmy jeszcze schabowe na pniaku. Niektóre
fragmenty były nie do pogryzienia i wyrzucałem je.
Do auta wróciliśmy, gdy już zmierzchało. Przeszliśmy 4.7 km, robiąc 7869
kroków i spalając 310 kcal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz