Ostatnio deszcz padał i jeszcze zrobiło się
ciepło. No to pomyślałem, że pójdę na grzyby dzisiaj.
Dodatkowym argumentem za pójściem dzisiaj było to, że ludzie przed
jutrzejszym dniem sprzątali jeszcze na cmentarzach i było bardzo niskie ryzyko,
że ktoś będzie łaził po moich miejscach. :)
Nie spodobało mi się, że przy wejściu do lasu stał jakiś typek z łódzką
rejestracją, ale był ubrany w koszulę i garnitur. Nie mógł iść na grzyby.
Gdy zauważyłem niejadalnego grzyba, obudziła się
we mnie nadzieja. Potem pojawił się śniejak – jeszcze lepiej. Nic niestety
oprócz niego nie rosło :( Na próżno szukałem borowików ceglastoporych. Nie było
nawet kurek ani nic. Dopiero nieco dalej pojawiły się opieńki i zebrałem je.
W drodze powrotnej jeszcze trochę tych opieniek nakosiłem + kanie na
zaoranym wyrębie. W sumie nawet dobre zbiory.
Gdy wysypałem grzyby, żeby zrobić to zdjęcie, przyleciały małe koty i jeden zaczął zjadać opieńki. Dziwne to :) Na pewno później je zwrócił.
Zrobiłem 6085 kroków, spaliłem 239 kcal i przeszedłem 3.6 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz