Pięknie dzisiaj było, mimo że był zimny, marcowy
wiatr.
Założyłem na siebie cienką bluzę i na to kurtkę – normalnie poszedłbym w
samej kurtce, ale to jeszcze nie pora.
Tata chciał dzisiaj iść niedaleko domu, ale ja
nie, bo nie chciałem, żeby znajomi ludzie oglądali mnie idącego w niedzielę w
gumofilcach.
Ładnie dzisiaj słonko świeciło :)
Na wiosnę w okolicach Chlewskiej Woli, czyli tam gdzie dzisiaj się wybraliśmy, zawsze rośnie dziki szczypiorek. I tym razem go spotkaliśmy, ale nie zebraliśmy :)
Doszliśmy w końcu do zabudowań. Pod remizą były
dzieci z rodzicami na placu zabaw, którego kiedyś tutaj nie było.
Jak zawsze przeszliśmy obok bardzo starej sosny. Nie wiem, ile ma lat, ale
pewnie ze 300.
Ładne ma konary to stare drzewo
Również stara kapliczka zawieszona na tej sośnie
Już z daleka widać zielone pole
W oddali widać Damiany
Podobnie jak w zeszłą niedzielę, i tym razem
przydał mi się papier kryzysowy. Może czosnek w proszku i jajka to niezbyt
dobre połączenie na śniadanie.
Słyszałem dzięcioły stukające w drzewo, ale nie udało mi się żadnego
dostrzec.
Oczywiście nie mogło zabraknąć po drodze kolejnych drzew zaznaczonych do
wycinki. :(
Zrobiliśmy 7374 kroki, spaliliśmy 290 kcal i przeszliśmy 4.4 km.
Jeśli tamta sosna może mieć 300 lat, to może być o 60 lat młodsza od najstarszej sosny w Polsce, która rośnie blisko Mińska Mazowieckiego 🙂
OdpowiedzUsuń