01/01/2020

Welcome in 2020!

 No to rozpoczęliśmy nowy rok 2020 dosyć piękną pogodą i słoneczkiem :)
Wybraliśmy się, aby go przywitać jak zawsze do lasu.
Tym razem do Bystrzanowic poszukać pozostałości po miejscu zwanym ,,Wygwizdów”, gdzie kiedyś stały domy.

 

Szlaban otwarty, więc można iść

Aby znów się nie spocić, założyłem na siebie grubą bluzę i na nią kurtkę ortalionową.
Rozwiązanie to okazało się trafione, bo nie zdołałem się prawie w ogóle spocić.

 

 

Jakiś dom, niestety pusty

Niespodziewanie natrafiliśmy na jakiś domek, który wyglądał jak leśniczówka. W środku jednak nikogo nie było. Po podwórku też nikt nie chodził. Na tabliczce było napisane ,,Apolonka”, więc pewnie do niej ten domek należy.

 

Pusty paśnik

Przy drodze stał sobie paśnik, jednak bez pożywienia.
Z czasem droga stała się piaskowa i nie szło się zbyt wygodnie.

 

Idziemy dalej

Leśne śmietnisko, a jakże

                                         
Wygląda na pozostałość po jakimś podwórku

W końcu doszliśmy do jakichś nieużytków porośniętych drzewami.
Miejscami w ziemię były wbite stare opony, prawdopodobnie pozostałość po dawnych domach.
Zawróciliśmy, bo doszliśmy z powrotem do Bystrzanowic.


Zawracamy, bo doszliśmy z powrotem do Bystrzanowic



Nowo wstawiony, przydrożny krzyż

Natrafiliśmy na inną pozostałość po dawnych domach – jabłonki, rosnące obok siebie jak w sadzie.
Dalej maszerowaliśmy w stronę Dziadówek.

Idziemy dalej w stronę Dziadówek

Zaczynało się już ściemniać, ale i tak szliśmy dalej, licząc że dojdziemy do Dziadówek.
Jednak droga nie zamierzała się skończyć i wyglądało na to, że został jeszcze spory kawałek. Wyszliśmy jedynie na wysypanej żużlem wielkopiecowym drodze prowadzącej do Huciska.
Zawróciliśmy więc tą samą drogą do samochodu. Po drodze jak zwykle herbata :)
Zrobiliśmy 10796 kroków, spaliliśmy 420 kcal i przeszliśmy 6.4 km. Więc udało się zacząć Nowy Rok troszkę większym dystansem.
W drodze powrotnej coś szumiało i zatrzymaliśmy się, by dosunąć szybę. To był najwyraźniej znak ostrzegawczy. W Nakle zatrzymał nas wypadek.


 

Z tego co udało się ustalić, były wójt gminy Lelów być może zasłabł za kierownicą, po czym wjechał do rowu i dachował. Świadczył o tym zniszczony znak i rozryta ziemia.
Na szczęście przeżył, ale dopiero strażacy wyciągnęli go ze środka. Przyjechało aż 5 wozów, później karetka i policja.
Niektórzy debilni ,,kierowcy” przejeżdżali normalnie obok po plastikowych odłamkach leżących na jezdni. Jak im się opony przebiją, to bardzo dobrze. Nie wypada sobie ot, tak przejeżdżać obok takich wydarzeń jak gdyby nigdy nic.

1 komentarz: