01/01/2021

Łelkam in 2021!

No i nadszedł w końcu nowy rok. A wraz z nim będą nowe wpisy i nowe wyjścia.
Ponagrywałem noc sylwestrową z podwórka, bo oczywiście wspaniałomyślna władza zakazała wychodzenia z domu. Ale i tak było nieźle.
Wyruszyliśmy tym razem pomiędzy Obiechów i Sprowę – tam, gdzie zamierzałem udać się 26.12.2020. Nigdy jeszcze tędy nie szliśmy.

 


 

Udało się wyjechać wyjątkowo wcześniej, bo po 13:00. Zaczynała wychodzić od nowa mgła.
Nie miałem oczywiście żadnego kaca po nocy sylwestrowej, bo jestem niepijący.
Ubrałem się tak samo jak tydzień temu i szło się dobrze.

Miłe pieski i domy w Sprowie.

Niedługo po rozpoczęciu spaceru pojawiły się przed nami jakieś dwa psy, które non stop szczekały. Jednak nie biegły w naszą stronę. Gdy my się zbliżaliśmy w ich stronę, te uciekały. W mojej głowie pojawiły się wizje nagonki i postrzelenia nas przed myśliwego, który uznałby nas za zwierzynę. Bałem się też, że nas te psy pogryzą. Niczego jednak nie robiły poza szczekaniem.
Doszliśmy do domów w Sprowie i zawróciliśmy się gdzie indziej.

Fajnie wygląda taka oszroniała trawa.

 
Zdechły prawdziwek. Że też uchował się do tej pory.


Spróbowaliśmy pójść inną leśną drogą, ale ta się skończyła zaraz za wyrębem i zmieniliśmy kierunek marszu. Doszliśmy wkrótce do drogi równoległej do tej, którą szliśmy początkowo.
Napotkałem na starego, zgniłego i śmierdzącego borowika. Aż dziw bierze, że wytrzymał do 1 stycznia.


 
Sosna kręta - nowy gatunek drzewa.

Teren wyglądał na grzybowy. Według mnie bankowo w sezonie rosną tutaj zielonki, śniejaki, prawdziwki oraz maślaki. Trzeba się tu wybrać jesienią.
Przeważały sosny zwyczajne, ale były też sosny smoliste. Była też jedna dziwnie zawinięta za innym drzewem. Chyba jakiś nowy gatunek :)


Skręciliśmy w lewo, ale droga prowadziła do domów, gdzie wcześniej były te psy. Zawróciliśmy więc i poszliśmy drogą, którą jechałem rowerem kilka lat temu.

Tędy jechałem na rowerze.

Nadszedł czas na ciepłą herbatę. W końcu panował mróz. Dodaliśmy do niej soku z białego grejpfruta, którego wczoraj wyciskałem. Smakowało to nieźle, chociaż kwaśne. Od teraz będziemy zawsze mieszać herbatę z jakimś naturalnym sokiem.

Ogromna nielegalna kopalnia piachu.

Idąc dalej natknęliśmy na wieeeelką, nielegalną kopalnię piachu. Wyglądało to jakby spadł meteoryt i został krater. Ciekaw jestem, jakiego sprzętu używają do wydobywania piasku. Dół jest ogromny i łatwo można wpaść razem z traktorem.

 

Dawaj na ring, zaraz cię zniszczę...

Idąc drogą powrotną pod górę widziałem rykowisko. Walki muszą wyglądać tutaj nieźle. Szczególnie gdy jeden z samców zsuwa się po zboczu.
Niespodzianką było znalezienie dwóch zamarzniętych kurek. Nie ma to jak grzyby jadalne na początku stycznia :)
Trzeba było w końcu wracać.
Zrobiliśmy 6872 kroki, spaliliśmy 270 kcal i przeszliśmy 4.1 km.
Nie ma jak ambitne rozpoczęcie nowego roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz