06/01/2021

Mokry spacerek

Zmarzłem dzisiaj stojąc na dworze przed kościołem, bo zamknięty i nie wpuszczają.
Jakiś konfident doniósł, przyjechali niebiescy i cóż poradzić.
Wyjechaliśmy ponownie późno w okolice miejscowości Solca.

 

 

Doskonale pamiętam, jak czułem się w Trzech Króli dokładnie rok temu. Bardzo źle psychicznie. Ale dzisiaj było dużo lepiej niż wtedy, bo święto wypadło w tygodniu i nie ma na głowie nauki na studia.

 

A na horyzoncie góra, na którą weszliśmy w niedzielę.


Okolica, w którą przybyliśmy była przeciwległa dokładnie do tej, w której byliśmy w niedzielę.
Było nawet widać wzniesienie, na które się wdrapaliśmy, chociaż było częściowo przysłonięte lasem.


Ubrałem się znowu w kurtkę zimową z cienką bluzą. Obawiałem się początkowo, że to będzie za gruby ubiór i cały się spocę, a bierze mnie już przeziębienie. Było jednak w porządku.
Zaczynał kropić deszcz i niestety nie zamierzał przestać.
Chcieliśmy przejść do lasu przez pola, ale nigdzie nie było drogi, a poza tym ziemia okazała się być rędziną i zaczęliśmy się w nią zapadać, a poza tym lepiła się do butów.
Zawróciliśmy i podjechaliśmy do Jasieńca. Deszcz jeszcze się nasilił.


Zatrzymaliśmy się na kamiennej drodze, przed szlabanem.
Niestety deszcz nie zamierzał się uspokoić i musiałem nieść parasolkę.
Tata swojej nie zabrał i szedł okryty plandeką. Wyglądało to komicznie :)

Zdjęcie bez kolorów, ale chociaż nieznacznie lepsze.

Ponieważ pogoda była paskudna, zdjęcia w żywych kolorach wychodziły kiepskie. Przestawiłem zatem na opcję ,,słabe oświetlenie". Nadal wyglądają jak robione schabowym, ale i tak lepiej.

 

Doszliśmy do pewnego momentu i zawróciliśmy do samochodu. Deszcz zaczął zmieniać się w mokry śnieg. Kiepskie warunki do spaceru mimo parasola, poza tym już się ściemniało.

Lampy sodowe też potrafią być klimatyczne.

Zrobiliśmy 3678 kroków, spaliliśmy 141 kcal i przeszliśmy 2.1 km.
Dzisiaj wyniki wyjątkowo słabe. Liczę, że w niedzielę uda się przejść więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz