31/01/2021

Zimowo mi, kiedy wyjdę...

No to wróciła zimka z rozmachem. Mróz panował, ale słonko świeciło fajne.
Nie miałem dzisiaj żadnych sprawdzianów, ale daleko nie poszliśmy.

 


 

 

Przyjechaliśmy w oklepane, standardowe okolice, tym razem do Tęgoborza.
W końcu mogłem pojechać dzisiaj do babci, ale niestety nie sam.
Gdyby nie to, to by się pojechało do świętokrzyskich lasów.
Zabrałem sobie rękawiczki, a czapka została w domu. Miałem trzy kaptury, więc była zbędna.
Wiadomo, zimno, ale przegrzewać się też nie wolno.

 



Całkiem nieźle szło się po zmarzniętym, skrzypiącym pod butami śniegu.
Na horyzoncie jawiła się czerwona poświata, zapowiedź tęgiego mrozu w nocy.
Widziałem mnóstwo śladów saren, które skręcały obok zagrodzonej uprawy leśnej.
Zatem uciekały przez czymś, ale trafiały na siatkę.

Słonko się już chowa

Zachód słońca umilał atmosferę. Doszliśmy w końcu do innego koryta Pilicy, starszego niż to uregulowane przez człowieka. Naprzeciwko stała ambona, a niedaleko niej odpadki warzywne dla dzików. Całkiem przemyślana miejscówka.


 

Nie ma to jak zimowy zachód słońca. W mróz kolory są jeszcze bardziej żywe niż zazwyczaj.
No ale wypadało już wracać do samochodu.
Na koniec herbata z sokiem multiwitamina, który sobie sam wyciskałem.
Wolę swoje wyroby niż rozcieńczone produkty sklepowe z cukrem i konserwantami.
W tej zimowej scenerii zrobiliśmy 4863 kroki, spaliliśmy 191 kcal i przeszliśmy 2.9 km.
To niewiele, ale zawsze coś. Jak śnieg się rozpuści, to pójdzie się na prawdziwy spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz