14/02/2021

Walę w tynki

Nareszcie wyjrzało słoneczko i mróz się zmniejszył. Dzisiaj Walentynki, ale z racji tego że dziewczyny nie posiadam, są to ,,walę w tynki". :)
Wiatr był zimny i dokuczliwy, ale nie naciągnąłem sobie mimo to komina na ryj. Nawet szedłem czasami bez kapturów, bo za gorąco.



 

Pojechaliśmy znowu na Perzyny, ale w inne okolice niż tydzień temu.
Widziałem na śniegu mnóstwo śladów zwierząt. Były psie łapy, lisie, bażancie, kuropatwie i sarnowe. :)


Migracje zwierząt.

 

Chyba kuropatwa.


Ehm... siedzisko?

 

Kawałek dalej przez drogę przeszło coś wyglądającego jak pies. Może debile go porzucili i się błąkał po lesie.
Stały sobie jakieś śmieszne siedziska dla myśliwych. Były zamaskowane świerkowymi gałązkami. Były też paśniki, ale jeden tylko stał na nogach. Pozostałe były zgniłe i przewrócone.

 


Pomyślałem, że fajnie będzie robić zdjęcia zimy. Nie wiadomo, kiedy nadejdzie kolejna taka z prawdziwego zdarzenia. Nie widziałem od lat takich ilości śniegu.

 


 

 

Słonko już się chowało, wypadało więc zawracać do samochodu. Na zakończenie wypiło się herbaty z kilkuletnim sokiem czereśniowym. Smak i zapach do złudzenia przypominał wino. Nie opiłem się oczywiście :D
Puściłem jeszcze ciekawostki na telefonie. Tydzień temu iglasty śnieg zasypał mi cały ekran, dzisiaj dało się je oglądać normalnie.
Zrobiliśmy 6022 kroki, spaliliśmy 237 kcal i przeszliśmy 3.6 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz