21/03/2021

Komu w drogę, temu las

Ostatnio się nie było na spacerze i człowiek się zasiedział w chałupie. Wygodnie, ale kondycha do spacerów leci w dół.
Dzisiaj udało się wyjść, pomimo pogody pod psem. Niby marzec, a wiosny wcale nie widać.
Nie miałem kompletnie nastroju z powodów, których wolę nie podawać, ale spacer wszystko zmienia.





Tym razem przybyliśmy do Jasieńca, tam skąd szliśmy w kierunku miejscowości Otola. Z racji tego, że samochód taty znajduje się u mechanika, pojechaliśmy moim.
Początek spaceru przyniósł wkurzenie, bo pedometr odmówił posłuszeństwa i pokazywało słabą baterię. Abym wkurzył się jeszcze bardziej, aparat po włączeniu wyświetlił komunikat ,,wymień baterie". Ten dzień nie mógł już być bardziej do dupy - a jednak.
Sytuacja się na szczęście odwróciła, bo pedometr zaczął mierzyć, a w aparacie zamieniłem baterie miejscami i wszystko było ok.


Tym razem inna trasa.

Czyżby szaber choinki się nie powiódł?

Dochodząc do znanego nam już rozwidlenia dróg, skierowaliśmy się w stronę... Solcy/Siadczy/Dobrakowa? Okaże się w praniu.
Natrafiliśmy na akt szabrownictwa i wandalizmu w postaci uszkodzonego, ściętego siekierą świerka.
Bankowo jakiś cwaniaczek szabrował choinkę na święta, ale zwiał gdy pojawiła się straż leśna.

 

Ambona

 

Niedaleko stała sobie fajna ambona. Nogi zabetonowane, żeby stała i nie miała kontaktu z glebą, a deski zaimpregnowane przeciw robactwu. Tak się powinno robić ambony.

 

Gniazdo jakiegoś dużego ptaka.

Las był mieszany z dużą ilością buków. Zawsze mam problem z odróżnieniem ich od grabów (hehe) :)
Poznałem się dopiero, gdy napotkałem mnóstwo bukowych orzeszków leżących na ziemi.
Na sośnie wypatrzyłem jakieś wielkie gniazdo. To chyba jastrzębia.


Apartamentowiec przyrody zwierzem chroniony.

Ponieważ las w tych okolicach jest w wielu miejscach nietknięty piłami, napotkało się na duże, stare, złamane drzewa. Było w nich mnóstwo dziupli. Zapewne w środku mieszka dużo gatunków robaków i dzięcioły.


Koniec trasy. Dalej musicie się postarać.

Niestety po krótkim czasie droga z utwardzonej zamieniła się w mniej utwardzoną. Spod liści wystawały kawałki piaskowca.
Zrobiło się pod górę.


Stara kapliczka.

Szybko pojawiło się następne skrzyżowanie, a obok niego bardzo stara kapliczka. W środku były jeszcze święte obrazki i krzyże.
Myśmy poszli w prawo, bo w lewo byśmy się zawrócili z powrotem.


Sosna otoczona młodymi bukami.


Okopy z II wojny światowej.

Trochę więcej zimowych akcentów

Napotkaliśmy głębokie okopy z II wojny światowej. Przypuszczalnie to Polacy kopali je pod przymusem dla hitlerowców.
Wciąż szliśmy pod górę, ale droga nie zamierzała się skończyć. Każdy prześwit okazywał się rzadszym lasem.
Dokładnie to samo było, gdy szliśmy w stronę Otoli.
Na śniegu były odbite czyjeś buty i maszerowaliśmy zgodnie z ich kierunkiem.


No wreszcie dokądś doszliśmy!


Doszliśmy do Siadczy, ale tutaj koniec trasy.

Wreszcie doczekaliśmy się prześwitu, który nie okazał się wyrębem lasu czy czymś. Doszliśmy do miejscowości Siadcza.
Początkowo myśleliśmy, że jesteśmy w Dobrakowie, ale obserwacja terenu z wysokości rozwiała wątpliwości.
Na polach wiatr mocno dawał się we znaki, dodatkowo padał śnieg. Dobrze, że miałem swoją kurtkę zimową i komin.



Widoczność była słaba, ale dało się dostrzec wzniesienia w Pilicy i Smoleniu oraz inne miejscowości. Dobraków też.
Zza drzew wystawał masz BTS w miejscowości Solca, zatem byliśmy może niecały kilometr od niej.



Maszt BTS w Solcy.

Trochę czasu zajęło nam rozkminianie, gdzie my właściwie jesteśmy.
Ja się zorientowałem po dłuższej obserwacji oraz dzięki BTSowi w Solcy.
Wiatr był silny i lodowaty, zatem opuściliśmy pola i weszliśmy do lasu.
Powrót tą samą drogą, a napotkana wcześniej kapliczka była punktem orientacyjnym.

Zrobiliśmy 17053 kroki, spaliliśmy 669 kcal i przeszliśmy 10.1 km.
Aby pomiar był dokładny, wyzerowałem (oczywiście po zapisaniu) pedometr w miejscu, gdzie zaczął działać i wynik pomnożyłem x2.
Po przerwie od takich dystansów z pewnością rozbolą mnie mięśnie, ale warto było.

2 komentarze: