11/04/2021

Bobrzymi ścieżkami

Kiedy rano wstawałem, było bezchmurnie i słonecznie. Myślałem, że taka pogoda utrzyma się do końca dnia.
A jednak popołudniu się zachmurzyło i pokapywał deszcz. Mimo to się poszło na spacer.
Byłem zły, bo tata pojechał na pogrzeb i wrócił dopiero o 16:55. Dobrze, że dni są długie.



Z racji później pory nie wybieraliśmy się daleko. Przyjechaliśmy do Tęgoborza, ale już w inne miejsce niż wcześniej.
No i dobrze. Nudzi mi się łażenie tymi samymi ścieżkami.

 


Obiad dla saren.


Rozlewisko rykowisko, raczej nie inaczej.


Ale fajny bober aaaaa kurwa gryzie aaaaa!


Że też mu się się chciało gryźć takie drzewo.



Ruszyliśmy i zaraz napotkaliśmy na stołówkę dla leśnej zwierzyny, tylko że bez stołu.
Za drzewami pokazało się jakieś rozlewisko. Odchodził od niego jakiś rów, ale był zatamowany przez bobry.
Rozpoczęło się łażenie po krzakach i chaszczach. Wolę leśne drogi.


Oznaka wiosny - kwiatuszki.


Luksusowa posiadłość.

Jak już się napatrzyliśmy na tą okolicę pełną starych, powalonych drzew, wróciliśmy na drogę.
Szybko się skończyła i chodziliśmy po okopach pozostałych po II wojnie światowej oraz bobrzych ścieżkach.
No i nie zabrakło też krzaków, chaszczy i jeżyn.
Doszliśmy do innej drogi. Dojazdowej do terenu łowieckiego.
Niedaleko ambony leżały odpadki spożywcze dla dziczyzny.



Rów przeciwczołgowy.

Duża część tego terenu była poprzecinana licznymi okopami, trafił się także rów przeciwpancerny.
Tutaj to się dopiero musiały toczyć walki.
Zgodnie z przypuszczeniami, wyszliśmy równolegle do drogi startowej.
Na tym jednak spacer się nie skończył, bo poszliśmy prosto przed siebie inną trasą.


Znowuż rozlewisko centralnie oficjalnie.

Znowu zboczyliśmy w chaszcze, co mi się nie spodobało, bo nie miałem ochoty na przedzieranie się.
Przy drodze z Tęgoborza do Szyszek jest dość rozległe rozlewisko. To oczywiście dzieło bobrów.
Wyszliśmy na jego tyłach. Niezłe dzieło uczyniły te bobry!



Nie szło się wygodnie, bo teren był zaorany po dawnej wycince lasu. Doszliśmy do następnej drogi, która prowadziła na łąki.
A jednak dobrze było tędy się przedrzeć, bo na łąkach był fajny zachód słońca.

 

Romantycznie.

 




Ściemniało się, zatem trzeba było obrać kierunek powrotny. Już nie przez chaszcze ani krzaki.
Wyszliśmy naprzeciwko samochodu.

Zrobiliśmy 9104 kroki, spaliliśmy 359 kcal i przeszliśmy 5.4 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz