03/05/2021

Majówka w lesie też jest spoko.

Wczoraj z powodów rodzinnych oraz przez kiepską pogodę zostałem w domu.
Dzisiaj też się szykowało siedzenie w domu, bo co kilkanaście minut przechodziły opady.
Wiatr też zimny jak na maj. Chyba mamy jesień, a nie wiosnę.

A jednak popołudniu się przejaśniło i po 16:00 wyjechało się do lasu, znów do Tęgoborza.
Normalnie to 3 maja jeździło się do Opoczna, ale mamy sytuację taką, jaką mamy i cóż poradzić.


Żegnajcie borowiki i gołąbki... :(


Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie co roku w sezonie szukamy grzybów.
Niestety okazało się, że nasze miejscówki zostały zniszczone, bo wycinka lasu. :(



Drzewo też chce być cool.


Żegnajcie borowiki i maślaki :(


Pocałujta w dupę wójta :)



Zaraz jak tylko wysiedliśmy z samochodu, poszliśmy się rozejrzeć.
Chcieliśmy zobaczyć rozmiary katastrofy. Zdziwiły mnie okulary przeciwsłoneczne na drzewie.
Byłem wkurzony, bo złodziejska instytucja Lasy Państwowe pozbawiła mnie kolejnej grzybowej miejscówki.
A wszystko po to, żeby było za co budować leśnikom posiadłości. Ech.


 

Jak już obejrzeliśmy skalę dewastacji lasu, zmieniliśmy kierunek i poszliśmy w przeciwną stronę.
Nie zabraliśmy ze sobą parasoli, ale na szczęście deszcz nas ominął.
Zauważyłem jakąś ciekawą budkę dla myśliwych.
Nie widziałem jeszcze takich rozwiązań.


Sprawdzę czy można wejść.


Szkoda :(

Niestety budka była zamknięta na kłódkę i nie miałem możliwości sprawdzić, jak jest w środku.
Ale trzeba przyznać, że rozwiązanie ciekawe.
Wyszliśmy na polach tych samych, co w zeszłą niedzielę i zawróciliśmy się.



Skręciliśmy w bok i szliśmy obok starych akacji i kwitnących drzewek owocowych.
Doszlibyśmy do drogi z żużla, prowadzącej do Nakła, ale nie było sensu tam iść.


Incepcja.

Zdziwiła mnie brzoza, rosnąca pomiędzy podwójną akacją.
Nieźle, że drzewo potrafi wyrosnąć na innym drzewie.
Niespodziewanie padły mi akumulatorki w aparacie. Wytrzymały od października lub listopada, więc sporo.
Musiałem robić zdjęcia smartfonem z funkcją kolorów, którą niepotrzebnie włączyłem.
Jakość spadła, obraz ziarnisty. Więcej już nie użyję tej funkcji.



Bardzo stary dąb.




Wyszliśmy z powrotem na drodze utwardzonej, naprzeciw parkingu leśnego.
Przyjechały dwa samochody i zaraz wysiadły z nich jakieś typy.
Chowałem się za tatą, bo jak zwykle wstyd mi się pokazywać w gumofilcach.


Czyżby była już jesień? (hehe)

Skręciliśmy znowu w inną drogę, którą jeszcze nie szliśmy.
Widok grzybów, trzeba przyznać, był niecodzienny, zwłaszcza na początku maja.
Jednak ten gatunek wyrasta właśnie na wiosnę i na drewnie, nie w ziemi.
Żadnych nowości poza kolejnymi wyrębami lasu nie widziałem.




Doszliśmy przez chaszcze i jeżyny do koryta Pilicy. Dalej się nie dało iść, bo był rów z wodą.
Zawróciliśmy zatem już do samochodu.
Jeszcze na koniec poszliśmy sprawdzić głębokie doły za sosnowym zagajnikiem.
Szliśmy sobie ścieżką wydeptaną przez sarny, ryzykując nabiciem się na sidła albo wejściem we wnyki.
Nic jednak nie było, ale te doły nie były ciekawe.



Tradycyjnie na zakończenie spaceru wypiliśmy herbaty. Tym razem z maliną.
Nie jestem zwolennikiem herbat owocowych, ale nawet dobre było.
Sporo dzisiaj widziałem przylaszczek, zawilców i innych kwiatów oraz słyszałem wreszcie śpiew ptaków.
Słuchawek nie założyłem, mimo że przez cały spacer miałem je przy sobie.

Zrobiliśmy 9847 kroków, spaliliśmy 389 kcal i przeszliśmy 5.9 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz