06/03/2022

Powrót na salony

Cały luty i ostatni tydzień stycznia minęły bez spacerów. Niestety sam się do tego przyczyniłem.
Na poprzednim spacerze 23 stycznia było zimno, a ja na zmianę ściągałem i zakładałem czapkę.
Kiedy głowa mi się zagrzała - ściągałem, kiedy zmarzła - ponownie zakładałem i tak przez cały spacer.

Po powrocie do domu rozbolało mnie gardło. Pomimo brania tabletek, choroba się rozwinęła i przez 3 tygodnie męczyłem się z zapaleniem zatok i zapaleniem krtani.
Tydzień czasu poświęciłem na leczenie się antybiotykiem i lekami wziewnymi.




Istniała możliwość dodania relacji ze spaceru w zeszłą niedzielę, kiedy byłem w Świętochłowicach na chrzcinach dziecka kuzynki.
Jednak nic z tego nie wyszło, bo akurat tego dnia bateria w krokomierzu postanowiła zakończyć żywot.
Nową założyłem dopiero po powrocie.




Dnia dzisiejszego nadszedł wreszcie czas na powrót do niedzielnej tradycji.
Pojechaliśmy na Bógdał i zatrzymaliśmy się w tym samym miejscu, co 23 stycznia.
Tym razem poszliśmy w tą stronę, w którą chciałem, czyli w kierunku Przyłęka. Hurra!
Kiepsko, że przez ten czas zdążyła się rozpętać inwazja Putina na Ukrainę.
Oby udało im się odeprzeć najazd.


Dom w ruinie.


Dzień był stosunkowo zimny, chociaż nie było śniegu.
Nie poszliśmy wyjątkowo w kaloszach - założyliśmy normalne buty typu adidas.
Nie było takiej konieczności, bo w programie nie przewidywaliśmy chodzenia po podmokłych terenach.
Szło się znacznie wygodniej i szybciej.


Jak mnie tu dawno nie było.


Jeżeli chodzi o nakrycie głowy, to wystarczył mi cienki kaptur z bluzy, którą miałem pod kurtką.
Czapka została w domu. Nie chciałbym znowu powtórki z rozrywki.
Na plecach miałem torbę z ekwipunkiem, czyli rękawiczkami i kominem.
Ma się rozumieć nie użyłem tego.
Widziałem dużo budek lęgowych dla ptaków, spora część była już zgnita lub rozpadała się.


Tu też dawno mnie nie było.


Mogliśmy skręcić w bok i zakończyć trasę szybciej, ale zdecydowałem, że idziemy prosto.
Doszliśmy do altanki, która od ostatniej mojej obecności w tym miejscu (2016) nie zmieniła się w ogóle.
Jedyne co się zmieniło, to brak zakazu ruchu. Pojawiło się ograniczenie do 30 km/h i tonażu do 2,5 tony. Szlaban dalej był, ale otwarty.







Nawierzchnia też od mojej poprzedniej wizyty nie uległa zmianie.
Pojawiło się trochę dziur i nic więcej.
Do samego Przyłęka nie poszliśmy, skręciliśmy w inną stronę.










Idąc tędy, doszliśmy do tej samej drogi, którą wracaliśmy 23 stycznia do samochodu i minęliśmy panią w masce. Wyszliśmy po prostu od dupy strony.
Na koniec puściłem jeszcze ciekawostki z telefonu, co czasami lubię robić, żeby urozmaicić spacer.
Wyjątkowo przez cały czas nie spotkaliśmy żadnej sarny, wiewiórki, myszy ani jakiegokolwiek zwierzaka.
Nic więcej już nie napiszę, bo w trakcie pisania tego czuję się po prostu kijowo (nie wyspałem się).


Zrobiliśmy 6572 kroki, spaliliśmy 259 kcal i przeszliśmy 3.9 km.

2 komentarze:

  1. Fajny spacer! Idzie wiosna, niedługo zwierzyna się pojawi :D Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D Faktycznie niedługo zwierzyna się pojawi :)

      Usuń