09/10/2022

Chrzanów i Kalwaria

Ostatnio pochodziło się za grzybami.
Myślałem, że i dzisiaj znów pójdziemy połazić po lesie.
Jednak zamiast tego odbyła się wycieczka.
Ostatnia była 4 września, więc minęło sporo czasu.
Z domu wyjechaliśmy około 14:25.


Here we ride.

Trasa: Szczekociny - Rokitno - Ołudza - Solca - Siadcza - Kidów - Dzwonowice - Pilica - Złożeniec - Bydlin - Kwaśniów Górny - Kwaśniów Dolny - Klucze - OLKUSZ - Żurada - Niesulowice Miejskie - Niesułowice - Lgota - Myślachowice - Trzebinia - CHRZANÓW - Piła Kościelecka - Płaza - Wygiełzów - Olszyny - Podolsze - Zator - Graboszyce - Radocza - Tomice - WADOWICE - Klecza Dolna  - Klecza Górna - Barwałd Dolny - Barwałd Górny - Kalwaria Zebrzydowska - Zebrzydowice - Przytkowice - Grabie - Polanka Hallera - Gołuchowice - Rzozów - Skawina - KRAKÓW - Prusy - Dojazdów - Sulechów - Luborzyca - Wysiołek Luborzycki - Marszowice - Polanowice - Ratajów - Niedźwiedź - Słomniki - Prandocin-Iły - Wężerów - Jaksice - MIECHÓW - Biskupice - Podmiejska Wola - Chodów - Miechów-Charsznica - Charsznica - Tczyca - Jelcza - Żarnowiec - Zabrodzie - Łany Wielkie - Brzeziny - Małoszyce - Dąbrowica - Rokitno - Szczekociny


Ładnie dzisiaj.

Pojechaliśmy w kierunku południowym.
Zupełnie jak w chamskim country pt. ,,Jadę na południe" :D
Pobrałem sobie nawet ten utwór na pendrive, żeby odtworzyć go w czasie jazdy.
Nie chciało mi się tego robić :D

Pilica


Złożeniec


Kolejny raz przydała mi się dzisiaj moja wątroba... to znaczy nerka :DDD
Chciałem zabrać plecak, ale nie miałem aż tylu rzeczy, a poza tym chodzenie z plecakiem gdziekolwiek w tych czasach to zbyt duże ryzyko.
Bez kurtki też ani rusz, bo dni już krótsze, a noce lodowate.


Małopolskie wita.


Kwaśniów Dolny


Klucze


Klimatycznie się jechało przez liściaste lasy, mieniące się kolorami jesieni.
W ogóle było widać i czuć klimat prawdziwej jesieni, ale na szczęście tej w pozytywnym wydaniu.
Dużo ludzi biegało za grzybami.
Też chętnie bym pozbierał, ale kiedy indziej.


Olkusz


Jedź, a nie zdjęcia robisz.


Stara, poczciwa Nokia posłużyła mi znowu jako aparat do robienia zdjęć podczas jazdy.
Udało mi się uchwycić sygnalizator w momencie ,,przygotuj się".
To sztuka, która nie każdemu wychodzi :DDD


DW 791


Żurada


Cieszyło mnie to, że prawie nikt dzisiaj za mną nie jechał, a auta wyraźnie zwolniły.
Dobrze, że mocno zaostrzyli przepisy. Nie ma piratowania.
Czasami jakiś debil siedział mi na zderzaku, ale trzeba się liczyć z dzbanami na drodze.
A ja nie będę jeździł szybko jak idiota i ryzykował wypadku tylko dlatego, że za mną jakiś bałwan zaraz się rozpuści :D


Sporo ludzi na grzybach.


Myślachowice


Trzebinia


Skierowaliśmy się w stronę Trzebini i Chrzanowa.
Ostatnio jechałem tędy chyba w 2018 roku przez Jaworzno do Tychów.
Wcześniej też jechaliśmy tymi drogami do Oświęcimia, by pozwiedzać obóz Auschwitz.
Jak zwykle ta plątanina drogi krajowej z autostradą i wiaduktami przyprawiała mnie o dezorientację.


DK 79


Chrzanów


W oddali wyglądało diabelskie koło oraz wysokie zjeżdżalnie z Energylandii.
Nie wstąpiliśmy tam, oczywiście.
I tak mi się nie chciało, a poza tym tam się jedzie wcześniej niż zazwyczaj się wybieramy.


Szpital powiatowy w Chrzanowie


Piła Kościelecka


DW 781







Nosz madafaka...

Drogi, jak to w stronę gór - bardzo kręte, niewiele było prostych odcinków.
W oddali wyglądał Beskid Żywiecki.
Nie napotkaliśmy większych przeszkód na drodze.
Jedynie za miejscowością Olszyny, na moście nad Wisłą, pojawiły się mijanki.
Trzeba było poczekać, aż ci z naprzeciwka przejadą.




Radocza


Tomice


Fabryka Maspex w Wadowicach


Wadowice



Kalwaria Zebrzydowska


Podobała mi się jakość dróg w województwie małopolskim.
Na ogół nawierzchnia była wyremontowana lub w dobrym stanie.
Okresami trafiały się ,,poklejone" odcinki, ale tak zawsze bywa w każdym województwie.
Dojechaliśmy wreszcie do Kalwarii Zebrzydowskiej.
Ostatni raz byłem tutaj chyba w 2019 roku.
Pora odwiedzić to miasto jeszcze raz.



Sanktuarium Pasyjno-Maryjne w Kalwarii Zebrzydowskiej




Postanowiliśmy odwiedzić sanktuarium.
Najpierw trzeba było się zawrócić, bo przegapiliśmy drogę dojazdową.
Droga prowadząca do miejsca docelowego była kręta bardziej niż jelito kręte :D
Zaparkowaliśmy samochód na brzydkim, gruntowym parkingu z wystającymi z ziemi dużymi kamieniami.
Potem okazało się, że obok jest znacznie lepszy parking z kostki i asfaltu.
No cóż. Mówi się trudno i zwiedza się dalej.





Sporo dzisiaj ludzi.


W sanktuarium akurat odbywała się msza święta.
Weszliśmy tam na jakieś 10 minut.
Po raz kolejny mój ubiór okazał się kompletnie nietrafiony i przypałowy.
Wszyscy byli ładnie ubrani, a ja miałem na sobie wieśniackie spodnie dresowe :DDD
Podświadomie czułem na sobie wzrok wiernych, siedzących na ławach na placu przed głównym wejściem i w samym sanktuarium.
Wiedziałem też, co sobie o mnie myślą.
,,W takich łachach przylazł, o matko ale siara" :DDDDD


Dziś nie mam ochoty na wspinaczkę.


Tablica ku pamięci ojców bernardynów.


Zakonnicy zmarli od 1910 roku.


Wejście do bazyliki i sklep z dewocjonaliami.


Na tradycyjną wspinaczkę do kaplicy św. Antoniego było za późno.
W sumie i tak nie chciało mi się męczyć i wdrapywać się na szczyt.


Jakieś góry, nie wiem jakie.


Szit.


Poszliśmy jeszcze do toalety, która była płatna 2 złote.
Tym razem nie januszowaliśmy i skorzystaliśmy.
Na koniec jeszcze na kilka minut do bazyliki sanktuaryjnej i odjeżdżamy do domu.
Tak się złożyło, że wszyscy postanowili odjechać w tym samym czasie, co my i utworzył się korek.
Toczyłem się na dół na biegu jałowym, bez używania sprzęgła.
Dla mnie to było super, ale układowi elektronicznemu samochodu taka jazda się nie spodobała i zaczęła się świecić kontrolka serwisowa.
Zniknęła, gdy zgasiłem i zapaliłem auto ponownie.


Ping ping ping ping!


I znowu stoimy.


Do domu pojechaliśmy przez Skawinę.
Mimo godzin wieczornych, panował ruch jak podczas popołudniowego szczytu i były spore korki.
Podobała mi się jazda przez oświetlony Kraków.




Kraków nocą. Sodówki się złocą.


Zatrzymaliśmy się po drodze na hot-dogi na BP w dzielnicy Wzgórza Krzesławickie.
I dobrze, bo od długiego czasu nie jadłem niczego.
W zalesionych miejscach uważałem, żeby nie wyskoczył mi jakiś zwierz na drogę.
Dotarliśmy do domu około 21:20.
Cała trasa miała łącznie 248.2 km.
Fajnie, że udało się wykorzystać słoneczną, jesienną pogodę.
Może jeszcze się gdzieś pojedzie w tym miesiącu, ale to czas pokaże.

3 komentarze:

  1. Świetna wycieczka! Byłem raz w Kalwarii Zebrzydowskiej i wspiąłem się na szczyt do tej kaplicy :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trasa roku 2022 zaliczona.

    OdpowiedzUsuń