10/04/2023

Leśne święta

Wielki Poniedziałek też trzeba spędzić w lesie.
Wielkanoc została spędzona w domu w złym humorze, więc trzeba dzisiaj było nadrobić.
Na niebie przewalały się burzowe chmury i grzmiało.



Na samym początku pojechaliśmy do Nakła, w znane i oklepane miejsce.
Kurtka została w plecaku, bo było za ciepło i szedłem w samej bluzie.
Myślałem, że wybierzemy się na wycieczkę, ale to też w sumie jest wycieczka.








Rozłożyłem parasol, bo zaczęło padać.
Doszliśmy do tego samego rozlewiska, co zawsze.
Zalało tym razem drogę, która tędy przechodziła.
Znad wody uniosła się prawdopodobnie czapla siwa.








Drzewa oczywiście były poprzecinane.
Dzieła zniszczenia dokonały też bobry, które ścięły nawet dęby.
Na skarpie zrobiły dziury i niewygodnie się po niej chodziło.










Co i rusz spoglądałem na pomiary smartwatcha i krokomierza.
Przejaśniło się i deszcz ustąpił, a my wróciliśmy do auta.
Myślałem, że pojedziemy do domu, ale to nie był koniec spaceru na dzisiaj.




Ale fajnie.

Pojechaliśmy do Brzostku, żeby pójść kolejnymi drogami, którymi nie szliśmy.
Podoba mi się, że wreszcie chodzimy częściej w nowe miejsca.
Zawsze fajniej zrobić zdjęcie nieznanych wcześniej okolic, niż po raz n-ty nudnego lasu blisko domu.




Telewizja leśna. Ech.




Nie obyło się bez znalezienia śmieci.
To już chyba narodowa tradycja.
Leżały sznurki rolnicze w workach, plastikowe baniaki, a w rowie rozbity telewizor.
Widziałem nawet starą wannę i kibel z rurami.
Chętnie bym to wziął i wyrzucił na podwórku śmieciarzy, gdybym wiedział, kto to wywiózł.








Sarenka.




Chmury burzowe sobie poszły i zrobiło się wreszcie słonecznie.
Kolejna chmura już nadciągała od północy.
Doszliśmy w końcu do Wólki Starzyńskiej.
Przypomniałem sobie, że jechałem tędy rowerem w 2015 roku.
Zdołałem ująć na zdjęciu uciekającą sarnę.


Świetnie :DDDD


Smardz wyniosły (chyba).


Udaliśmy się do auta, dla odmiany inną drogą, biegnącą obok tej, którą dotarliśmy.
Już gdy jechałem tędy rowerem, była ona rozwalona, ale teraz zmieniła się w bagno.
Ślizgaliśmy się po mokrej rędzinie i uważaliśmy, żeby nie zassało buta w wodzie.
Ten odcinek szybko się skończył (uff) i mogliśmy wyczyścić buty o trawę.




Nieoczekiwanie na środku drogi zauważyłem smardza.
Znam się na grzybach, ale smardzy nigdy w życiu nie spotkałem, więc się na nich nie bardzo znam.
Ale według atlasów, jest to smardz wyniosły.
Obok rosły jeszcze dwa i wszystkie bez główek, które chyba zabrały jakieś zwierzęta.
Fajnie było go znaleźć.




Nadciągała chmura, więc chciałem znaleźć się szybko w aucie.
Jednak tata chciał jeszcze zobaczyć wyrobisko po jakimś typie.
Podobno piach tu wybierali, albo zakopywali coś tam.
Mnie to nie interesowało i nie chciałem tam iść, ale cóż zrobić.
Przynajmniej spacer był dzisiaj dłuższy niż zwykle.
Zrobiliśmy 10904 kroki, spaliliśmy 429 kcal i przeszliśmy 6.5 km.

2 komentarze:

  1. Niezła wycieczka i dobre zdjęcia. U mnie z kolei posprzątano miejscówkę w lesie, w którym odpoczywam w trakcie jazdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. To dobrze. W lasach ciągle pełno śmieci.

      Usuń